Informacje
Data opublikowania: 2016-05-14
Kartka z kalendarza: 15 maja - Zielone Świątki
Region Puszczy Białowieskiej to kraina, która fascynuje. Piękna przyroda i unikatowa kultura przeplatają się tworząc niesamowity pejzaż włożony w ramy tradycji i wiary. W tym miejscu czas płynie wolniej, odmierzany przez Naturę. Cykl życia przyrody, jej odwieczne prawidła uszeregowane w następujących po sobie porach roku po dziś dzień stanowią podstawę kalendarza, uzupełnianego dodatkowo o wiele magicznych obrzędów. Zmiana pór roku jest bowiem czasem niezwykłym, zapowiadającym „małe rewolucje” w życiu osobistym oraz gospodarstwie, a wszelkie obrzędy odprawiane niegdyś na te okoliczności miały dawać gwarancję pomyślności i opieki nad domowym ogniskiem i plonami. Miały – bo choć większość magicznych praktyk – czy to codziennych czy zawiązanych z wielkimi świętami, swoimi korzeniami sięga czasów pierwszych Słowian, a przez wieki przetrwały skrzętnie pilnowane przez tradycję, dziś – utraciły (o ile nie odeszły w niepamięć) swoje pierwotne znaczenie bądź sprowadzone zostały do roli zabawy. Tym samym regionalne dziedzictwo kulturowe powoli staje się historią. Usiądź wygodnie czytelniku i daj się porwać w kolejną podróż – tym razem z okazji Zielonych Świątek.
Pod określeniem Zielone Świątki kryje się święto Zesłania Ducha Świętego, obchodzone przez kościół katolicki zawsze 50 dni po Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego, a które symbolicznie kończy wielkanocny czas. Historia święta sięga jednak dużo głębiej, ginie w mrokach historii mającej początek w czasach Słowian. Zielone Świątki były niegdyś świętem radości i nadchodzącego lata – czasu obfitości, wesołości, czasu rodzących się uczuć. Obrzędy praktykowane tego dnia przetrwały wieki, ich matecznikiem była podlaska wieś. Na czas Zielonych Świątek izby tonęły w zieleni – brzozy, lipy, dębu, tataraku. Gałązki były wkładane za obrazy, umieszczano je w kątach izby, przystrajano obejścia wierząc, że intensywna zieleń zapewni gospodarstwu urodzaj i ochroni przed złem. W Zielone Świątki gospodarz wypędzał bydło na pastwiska przed wschodem słońca, bo dzięki temu krowy miały dawać dużo mleka.
Ale święto stanowiło przede wszystkim powitanie lata – czasu pełnego rozkwitu życia i wesołych zabaw. Nie dziwią więc obrzędy o humorystycznym charakterze. Tego dnia w dawnej wsi podlaskiej miało miejsce nie lada wydarzenie – wołowe wesele. Pasterze oraz młodzi kawalerowie przystrajali dorodnego wołu płachtami i kwiatami, sadowiąc na grzbiecie plecioną postać rycerza. Śmiechu było przy tym co niemiara, a odgłosy wesołej wrzawy niosły się echem po wsi. Zwierzę było z pewnością innego zdania, bo ledwo procesja weszła do wsi, wół żwawo wyrywał do przodu, zrzucając wątpliwe ozdoby i jeźdźca. Wesoły pochód miał swój koniec w karczmie, gdzie do rana tańczono i śpiewano.
Podczas gdy wieś hucznie obchodziła wołowe wesele, na krańcu wsi, w blasku płomieni rozpalonego ogniska trwał niezwykły spektakl. Wśród pól w swojej procesji uczestniczyły młode panienki, prowadzone przez królewnę. Zaszczytnego tytułu dostępowała wybrana z grona dziewcząt najładniejsza panna – ubrana w białą suknię przystrojoną kwiatami prowadziła pozostałe dziewczyny krańcami pól do wsi, które chodziły od domu do domu śpiewając melodyjne piosenki. Za przepiękny koncert dziewczyny otrzymywały drobne datki, za które organizowano zabawę.
Dziś już nie weźmiemy udziału w wołowym weselu, nie spotkamy też pochodu z królewną na czele – oba zwyczaje żyją już jedynie we wspomnieniach najstarszych mieszkańców regionu. Podobnie jak wiara w rozpoczynający się wraz z Zielonymi Świątkami Rusałczy Tydzień. Ale to temat na odrębną historię, opowiadającą o prawosławnych Zielonych Świątkach czyli Dniu Świętej Trójcy. O tym więcej wkrótce.
Katarzyna Nikołajuk