Marzec w pełni. Słońce grzeje coraz odważniej, coraz chętniej korzysta z gościny puszczańskiej krainy. Pod wpływem kojącego ciepła zimowa puszcza budzi się. Wraz z pierwszym skokiem temperatur runo leśne nieśmiało zieleni się, pierwsze kolory przebijają się przez brąz, mahoń i heban powiędłych liści. Spacerując po marcowym lesie z radością odkryjemy pierwsze kwiaty.
Jako pierwsze budzą się przebiśniegi – to pierwsze „zielne” jaskółki nachodzącej wiosny. Zima im nie straszna, przebiśniegi dziarsko pokonują śnieg pnąc się w górę. Oporność na zimowe przeciwności losu wynikają z charakteru kwiatka - przebiśniegi są minimalistami w kwestii wymagań atmosferycznych, rosną spokojnie nawet przy niedostatkach słońca, ba! znacznie lepiej czują się w cieniu i nie lubią się afiszować z własną urodą. A są to kwiaty przepiękne, ich słodki zapach wabi nie tylko spacerowiczów, ale także zaspane pszczoły. Wraz ze wzrostem temperatur pszczele menu powiększa się; w białowieskim mateczniku widać także przylaszczki. Nieśmiało rozchylają swoje fioletowe kielichy, zażywając odżywczych kąpieli słonecznych –korzystają z okazji, póki na drzewach nie pojawiły się liście, bo wraz z nimi o uwagę słońca będzie trudno. Gdy podczas spacerów natrafimy na skupisko przylaszczek przyjrzymy się im dokładnie– czy dostrzegacie w kształcie ich płatków coś znajomego? Łacińska nazwa przylaszczki (w XV w. nazywanej podlaszczką)– Hepatica pochodzi od greckiego słowa hepar i oznacza wątrobę. Autorem tego nietypowego skojarzenia jest medycyna ludowa, która zalecała stosować przylaszczkę w schorzeniach tego narządu jako środka przeczyszczającego. Powrót do medycznych tradycji jest jednak niewskazany, gdyż po pierwsze– przylaszczka jest dziś rośliną podlegającą ochronie (tak wiec zrywać jej nie wolno), po drugie– od czasów średniowiecznych wierzeń medycyna wykonała stumilowy krok i dziś wiemy, że jest to roślina trująca, powodująca m.in. zapalenie błony śluzowej jamy ustnej, żołądka i jelit, a nawet nieodwracalne uszkodzenia nerek. Morał z tego, że urocza przylaszczka rośnie, by cieszyć oczy nie zaś nasze żołądki :)
Pod wpływem ciepła swoje pąki rozchylają także zawilce. Gatunek znany pod wieloma nazwami– jako "dzbanuszki wiosenne", "koperek" czy "róża wiatrowa", tworzy przepiękne kobierce kwiatów skąpanych w soczyście zielonych liściach. Nazwa naukowa (Anemone) wywodzi się z greckiego słowa anemos oznaczającego wiatr– tak jak w przypadku przylaszczek i tu imię ma swoje znaczenie. Niegdyś wierzono, że rośliny te kwitną tylko na wietrze. Dziś wiemy, że to rozkwitu potrzebują przede wszystkim słońca. A tego ostatnio w puszczy pod dostatkiem. Pakujmy więc plecak, chwytajmy kije do nordic walking w dłonie i ruszajmy tropić zwiastuny wiosny.
Katarzyna Nikołajuk